Ostre, cięte linie i napompowane nadkola nadają sportowego sznytu i zdecydowanie mogą się podobać. Jeszcze bardziej uwypuklają to sztuczne wloty powietrza umieszczone na przednim zderzaku, sugerujące dodatkowe chłodzenie hamulców. Małe szyby boczne w tylnym rzędzie siedzeń, wynikające z masywnego słupka C od razu budzą obawy, co do odpowiedniej ilości światła wpadającego do wnętrza. Obawy te, niestety się potwierdzają - to cena, którą trzeba ponieść za niecodzienny design.
Ten z kolei, jest kontynuowany wewnątrz i na tle rywali takich, jak Nissan Qashqai czy Mini Countryman wypada, odpowiednio, lepiej i dużo lepiej. Obawy może budzić całkiem spora ilość elementów konsoli środkowej wykończonej w ‘piano black’, ale w testowanym egzemplarzu, pomimo przebiegu 130 tysięcy kilometrów i 4 lat na karku jego zużycie nie rzucało się w oczy i wyglądało nad wyraz dobrze. Klasyczny obrotomierz został zastąpiony podziałką wskazującą czy nasz samochód aktualnie znajduje się w trybie odzyskiwania energii, ekonomicznym czy „wydajnościowym”. Ten ostatni de facto oznajmia nam po prostu, że używamy silnika spalinowego w większym zakresie – nie oczekujcie szalonego zastrzyku mocy, który pozwoli Wam stanąć w szranki z 911 na światłach. Kończąc wątek stylistyczny – bardzo podobają mi się… nawiewy. Mające kształt rombów lub trapezów w zależności od miejsca, są bardzo interesująco okalane przez linię, która przechodzi przez całą część kabiny z przednimi siedzeniami. Dodaje to bardzo dużo spójności i - wspomnianego już wcześniej – futurystycznego wyglądu. Fotele są ergonomiczne, a ich twardość określiłbym jako średnią – najważniejsze, że nawet w dłuższych trasach nie powodują dyskomfortu. Materiały są porządne i bardzo dobrze spasowane, jednej rzeczy jednak przeżyć nie mogę – wykonanie boczków drzwi w okolicach uchwytów z twardego plastiku woła o pomstę do nieba. Nawet amerykańskie samochody sprzed 15 lat, które nie grzeszą dbałością o wykonanie wnętrza wypadają na tym polu lepiej.
Na tylnej kanapie komfortowo zmieści się 2 dorosłych i… laptop 😉 Choć miejsca nad głowami nie brakuje, nawet dla osoby w okolicach 190cm, to w przypadku szerokości już nie jest tak dobrze. Niestety, to dalej crossover, a żeby uzyskać napompowane nadkola bez karykaturalnej szerokości nadwozia to trzeba było pójść w drugim kierunku i „wessać” je do środka. Coś za coś. Kolejną cechą charakterystyczną są okna przypominające rozmiarami te samolotowe. Celowo napisałem „cechą”, a nie „wadą”, ponieważ mi taki zabieg się podobał. Mniej światła dostającego się do środka umożliwiło komfortową pracę na laptopie, a gdybym chciał się zdrzemnąć to zdecydowanie też by mi to pomogło. Zdaje sobie jednak sprawę, że części osób może to jednak nie pasować. Wygłuszenie jest w porządku, przy prędkości 120km/h da się rozmawiać bez większych problemów. W bagażniku miejsca jest wystarczająco by pomieścić torby 4 dorosłych ludzi na weekend za miastem. Niestety nie jest ani symetryczny, ani pojemny, ale trzy kabinówki powinny wejść bez większych problemów.
System inforozrywki niestety z perspektywy czasu trąci już myszką. Chociaż działa bez zawieszania się to jednak niska częstotliwość odświeżania ekranu powoduje, że „klatkuje” pomiędzy ekranami. Samo umiejscowienie niektórych funkcji też nie jest zbyt intuicyjne i przykładowo korektora dźwięku trzeba szukać nie w ustawieniach odtwarzacza muzyki, a „ogólnych”. Nie da się niestety całkowicie wyłączyć podświetlania tabletu. Można wyłączyć ekran (nie przerywając odtwarzania muzyki), ale dość spore przyciski po obu stronach tabletu cały czas święcą się z tą samą intensywnością. Szkoda, bo podczas jazdy w trasie, po zmroku trochę to przeszkadza i rozprasza. Testowany egzemplarz posiadał m.in asystenta pasa ruchu, kamerkę cofania czy aktywny tempomat. Wyposażenie jest zdecydowanie wystarczające, choć jeśli mam się do czegoś przyczepić to jakość audio i obrazu z kamerki cofania. Głośniki grają płasko, praktycznie bez środkowych tonów i niezbyt czysto, natomiast wspomniana kamerka rozdzielczością lekko rozczarowuje – nawet jak na rok, w którym debiutowała.
Wybór silników jest dość skromny. Możemy zdecydować się 116-konną, uturbioną jednostkę spalinową lub o 6KM mocniejszą hybrydę, która została przeniesiona wprost z Priusa. Z jednej strony sprawia to, że otrzymujemy „w komplecie” również sprawdzoną i wytrzymałą skrzynię CVT, ale z drugiej nie działa ona idealnie. Notorycznie, przy próbie dynamicznego dodania gazu baaardzo długo przeciąga obroty i silnik nieprzyjemnie wyje zanim wrzuci wyższy bieg. Kilka razy trwało to nawet koło 6-8sekund i to w sytuacji, gdy po zadaniu docelowej prędkości utrzymywałem stałe obroty, a silnik ustawiony był w tryb ‘Sport’ (do wyboru jest jeszcze ‘Economy’ i ‘Standard’). Niestety CH-R nie jest mistrzem szos, a raczej czempionem miejskiej dżungli. Daje to do zrozumienia bardzo wyraźnie nie tylko akustycznie podczas przyspieszania powyżej 80 km/h, ale również za pomocą spalania. Jadąc z prędkością autostradową, pomimo ekstremalnej płynności, trzeba liczyć się ze spalaniem rzędu 8-9 litrów. W mieście jest dużo ekonomiczniej, bo nie jest problemem zejść poniżej 6 litrów, co można uznać, za wynik co najmniej dobry.
Największym zaskoczeniem było chyba dla mnie jednak zawieszenie. Od miejskiego, modnego crossovera spodziewałem się dość sporej ilości komfortu, jednak tłumienie nierówności w swojej charakterystyce jest bliższe Fordowi Mustangowi niż Renault Megane. Pomimo wysokiej masy własnej na poziomie 1484kg, samochód prowadzi się dość lekko, a układ kierowniczy jest bardzo przyjemny. Kilogramy dają o sobie jednak znać o sobie na rondach czy ostrzejszych zakrętach skutecznie przypominając o podstawach fizyki i tłumiąc rajdowe zapędy w zarodku.
Podsumowując Toyota CH-R to samochód pełen sprzeczności – niby już paro-letni, a dalej wyglądający bardzo świeżo. Niby duży, a jednak dość kompaktowy wewnątrz. Niby oszczędny, ale w trasie już niekoniecznie. Koniec końców Toyota CHR-R wzbudziła we mnie jednak dość ciepłe uczucia i myślę, że mogę śmiało ją polecić, z zastrzeżeniem jednak, że jeśli jednak planujesz jeździć w dłuższe trasy częściej niż okazjonalnie to albo musisz się pogodzić z wyższymi paragonami na stacji benzynowej albo cieplej popatrzeć w kierunku innego modelu.
Zdjęcia: materiały producenta